Środa ślubowa nr 2: Nasze przyjęcie weselne!

Z przyjemnością informuję, że pozbywam się epickiej porażki technologicznej w zeszłym tygodniu, a dziś jestem podekscytowany, że mogę w końcu podzielić się drugim poślubem ze wszystkimi szczegółami na temat naszego przyjęcia!

Jeśli przegapiłeś pierwszy post, możesz przeczytać wszystkie szczegóły naszej ceremonii ślubnej, kwiaty, mojej sukienki, sukienki druhny, Tuxa Tuxa i wszystkich smokingów z drużbów tutaj! Ale teraz czas na imprezę w Milwaukee, Wisconsin…

Nasze przyjęcie odbyło się zaledwie dwie przecznice od ceremonii w Historic Pfister Hotel’s Imperial Ballroom. W wiktoriańskim hotelu ma przesyłaną przeszłość, która obejmuje tutaj zastrzelony Teddy Roosevelt! Trochę daje ci to uczucie, nie? PFister ma najpiękniejszą wiktoriańską kolekcję sztuki i architekturę wnętrza i była idealną stroną na klasyczny ślub, starym o starym świecie. Odpowiedziliśmy, że piękna imperialna sala balowa z pozłacanymi sufitami i dramatycznymi zabytkowymi żyrandolami idealnie pomieścił naszych 200 gości, zachowując intymną, relaksującą atmosferę.

Jak można się domyślać, z mojej poprzedniej wskazówki, że haftowana koronkowa część Oscara de la Renta była karako lub „toppera”, rzeczywiście usunąłem ją po przybyciu do naszego przyjęcia na kolację i tańczenie. Nie chciałem dwóch zupełnie różnych sukni ślubnych, ale podobał mi się pomysł, aby mieć o wiele bardziej formalne, konserwatywne spojrzenie na naszą standardową ceremonię ślubną, która z łatwością przekształciła się w przyjazny dla imprezy, bez ramiączek.

Na początku wyszukiwania sukni ślubnych miałem serce na sukni na ramionach, ale po wypróbowaniu kilku trudno jest podnieść ramiona podczas przytulania ludzi i (szczególnie w naszym przypadku) agresywnym tańczącym. Możliwość usunięcia mojego haftowanego koronkowego topu, pozwoliła mi mieć to, co najlepsze z obu światów: wygląd, jakim chciałem na ceremonię (i zdjęcia!) I dodatkowy komfort na przyjęciu.

W recepcji porzuciłem również rękawiczki o długości opery, a po usunięciu zasłony w moich włosach umieszczono małą wiązkę róż z kości słoniowej, z boku mojego chignona.

Moje druhny zmieniły również swój wygląd, upuszczając skrzydło, które wcześniej nosili nad noszeniem podczas ceremonii, i nosząc bladą niebieską sukienkę Periwinkle z podstawowymi paskami spaghetti.

Pomimo starego świata, klasycznej formalności naszego czarnego ślubu, wieczór był niczym innym, jak zatkanym. Oprócz pokoju pełnego postaci i tańczących maniaków, mieliśmy zyskać na wieczór z dużą ilością osobowości. Myślę, że największym hitem były nasze spersonalizowane serwetki koktajlowe, które wydrukowaliśmy z małymi żartami na temat panny młodej i pana młodego w złotej folii.

Chociaż wszyscy ośmiu Rich i moi dziadkowie nie żyją, mieliśmy ich zdjęcia wyświetlane na bocznym stole z kwiatami i świecami.

W pobliżu goście zachęcano do robienia selfie z kamerami polaroidowymi, które wydrukowały samoprzylepny obraz, który można umieścić na stronie w naszej książce gości.

Podczas gdy nasi goście nadal cieszyli się koktajlami w pokojach Kings Row w Pfister, a przyjęcie dla nowożeńców z powrotem po zdjęciach w apartamencie dla nowożeńców w oczekiwaniu na zakończenie koktajli i wielkiego marszu, Rich i ja ukradłem do pustej sali balowej, którą można wydać Kilka chwil samotnych przed szaleństwem trwało. Fajnie było patrzeć na morze świateł, kwiatów i dekoracji w naszej pięknej sali balowej razem, z niecierpliwością oczekując całej zabawy.

Na zakończenie koktajli Antique Keys zajął miejsce standardowych kart towarzyskich, które poinformowały gości, gdzie znaleźć swoje miejsce.

Gdy każdy gość znalazł swój stół, znaleźli swoje imię napisane na pudełkach ze słodyczami – nasze przysługę ślubu, które podwoiły się jako plamy. Nad każdym miejscem wpadłem na pomysł, aby złote skrzynki owinięte wstążką z kości słoniowej z imieniem każdego gościa napisane w skrypcie na pasku pergaminu i zapieczętowane pieczęcią woskową z naszym monogramem. Kolor wosku był nie tylko dekoracyjny – stworzyłem go, aby zasygnalizować kelnerowi, który z trzech dań wybrał gości. Niebieski wosk był wołowiną, różowy wosk był łososiem, a wosk z kości słoniowej był wegetariańskim. W złotych skrzyniach mieliśmy nasze imiona i datę ślubu wytłoczoną nad dwiema czekoladkami, które zostały stworzone przez przyjaciół rodzinnych, którzy po prostu są wyśmienitymi twórcami cukierków. Porozmawiaj o dobrych przyjaciołach, co?

Serwetki obiadowe na stołach zostały złożone, aby utworzyć kieszeń, w którą umieszczono nasze niestandardowe karty menu. Menu czarne i złoto pogłębione w każdym z pięciu kursów i miały na górze nasz monogram, nazwiska i datę ślubu.

Na stolikach gościnnych, luźnych zieleni, wotywnych świecach i złotych liczbach stołowych otoczyły bujne centralne grupy z kości słoniowej, hortensji i rumieńców, zgodnie z wiktoriańskim wystrojem w sali balowej.

Jak każda panna młoda, martwiłem się pogodą na naszym SPEcial day.  As we got closer to the date, (of course!) the weather report indicated that the ten days before our wedding day were blue sky and sunny and the ten days after our day were blue sky and sunny, but our wedding day was predicted to have rain and thunderstorms.  AGH!  The wedding and reception were both inside, but we of course were planning on taking pictures outside, so I had my fingers double and triple crossed despite the 80% chance of rain.  Miraculously, the Milwaukee skies were cloudless through our wedding ceremony, and clouds just started forming gradually while we took pictures.  Once we were all safely inside and literally as the grand march of the bridal party into the ballroom began, we heard huge crashes of thunder and had a bonafide light show through the huge windows behind the head table for the rest of the evening.  In fact, the storm was so intense, the lakefront music festival was evacuated along with the PGA championship which was taking place nearby as well.  We could not have had luckier timing!

The long head table had large, tall arrangements on each end with a garland that ran the length in between at the front edge of the table. Smaller arrangements and tea lights were placed throughout.

The ballroom had large bay windows around the perimeter so we also placed tall floating candle vases with floral arrangements matching the centerpieces around each.

Following dinner and speeches, rich and I cut the wedding cake, which was probably the most delicious cake I’ve ever had!  And for real, this girl likes her cake, so that’s saying something.  Our cake was filled with alternating layers of raspberry preserves and lemon curd, all topped with cream cheese white chocolate buttercream.  Sheesh, my mouth is watering just thinking about it.

Once dancing was in full swing (no pun intended), I ended up dropping my wedding gown and slipping into a short spaghetti strap flapper-style ivory dress with beading and fringe throughout (you can find the exact Aidan Mattox dress in a slightly different color here, and similar dress here).  Funny enough, I was figured out throughout the wedding-planning process to not have a separate dancing dress.  I always thought, I only get to wear my wedding dress once, so I want to wear it as long as possible!  However, at the insistence of a good friend who got married the summer before, I made a decision to get this little flapper dress as a back-up.  She had advised me that although you try your wedding dress on lots of times, you never know until you have it on for lots of hours just how hot, heavy and/or uneasy it might become.  Sure enough, after dancing for the first hour, I was desperate to slip into something lighter and a lot more conducive to our wild dance floor.  Having my dancing dress waiting in the wings was a life saver!

In addition to switching dresses, I also switched footwear.  I’m not normally a big wedge girl, but the extra support of the wedge in addition to the thick comfortable straps of these Jimmy Choo sparkly metallic wedge sandals made them best for dancing!

As huge music lovers, one of the first calls we made after getting engaged was to safe our 14-piece orchestra.  Later, when creating the layout of the ballroom, our wedding coordinators kept insisting that the dance floor I requested was way too big.  Nevertheless, knowing the band and our particular crowd, I held firm.  I’m so delighted I did, because with the combination of an absolutely fantastic band and our friends and family who know how to light up a dance floor, essentially every square inch was packed for the entire night.

While I always suggest getting recommendations from the experts (online resources, venue coordinators, wedding planners, etc.), nobody knows both your vision and your special group of friends and family better than you do, so don’t be terrified to go with your gut and stick to your guns.  One of my fondest memories of the evening was being in the center of the dance floor after everyone had been dancing for a lot more than three hours and seeing how packed it still was with all of our friends and family as musicians jumped on and off the stage and done trumpet, trombone and sax solos from the center of the dance floor.  It was unforgettable.

The night was a magical one for us, and for those of you starting the planning process, I hope this post uses some helpful ideas!  I’ll be sharing a lot more wedding details and ideas (including honeymoon info and suggestions!) in upcoming wedding Wednesday posts, but if there’s something certain you think would be helpful, please let me know in the comments below!

Photography by Front room Photography

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *